wtorek, 26 czerwca 2012

Wieczorne burczenie

W brzuchu oczywiście...
Gdyż ponieważ aczkolwiek nie jadam po 18.00. A przynajmniej bardzo się staram.
Małżonek Szanowny oczywiście zapodał sobie grzanki z serem, jakże by inaczej... Wzdech...

I postanowienie - kolejne ważenie dopiero w poniedziałek. Do tego czasu waga to ZUO!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

W pracy łatwiej...

...zwłaszcza, jak już się zeżarło tę czekoladę, co to leżała w szufladzie ;)

W domu natomiast czyhają pokusy przeróżne. Np. w ten weekend zajęłam się produkcją muffinek. Są przerażająco łatwe i szybkie do zrobienia...


No i niestety - ważenie po tygodniu bez rewelacji. Niby nieco mniej na liczniku, ale szału ni ma.

piątek, 22 czerwca 2012

Dziś w miarę grzecznie

Cały dzień jem czereśnie. Słodziutkie i pyszne, mlask ;)
Poza tym nie mam dostępu do słodyczy klasycznych, bo, jak wspomniałam, wczoraj zeżarłam wszystko, co było do zeżarcia.
Po południu zaś idziemy na urodziny do chrześniaka mojego Szanownego Małżonka. Urodziny będą w kulkowej sali zabaw, więc już się boję... Hałas, tabuny wrzeszczących dzieciaków - wszystko co "kocham" najbardziej na świecie... :/

czwartek, 21 czerwca 2012

Czekoladowa chwila słabości nr 1

Zeżarłam ogromny kawał mlecznej czekolady z orzechami... :/
Leżała w biurku i kusiła. Nie oparłam się.
Na szczęście więcej już nie mam.
Wzdech...

środa, 20 czerwca 2012

Błonnik z ananasem + chrom

Biorąc pod uwagę chroniczne lenistwo, na razie skupiłam się na poskromieniu apetytu, zwłaszcza na słodkie. Do tego zdecydowanie potrzebowałam czegoś na poprawę przemiany materii, czym też najłatwiej się zająć jedząc jakieś gotowe cosie wspomagające odchudzanie.

Zaczęłam od tabletek firmy BioGarden Błonnik z ananasem + chrom.
Jego działanie, wg producenta:
- kompleks błonnika naturalnego, pęczniejąc powoduje uczucie sytości, poprawia perystaltykę jelit, zmniejsza częstotliwość występowania zaparć,
- chrom organiczny ułatwia proces odchudzania regulując przemianę cukrów i tłuszczów w organizmie, obniża poziom cukru we krwi i zmniejsza łaknienie,
- obniża poziom cholesterolu
.

Oczywiście nie oczekuję cudów, czyli "łykam sobie tabsy i chudnę". Niemniej jednak, wydaj mi się, że ten błonnik i chrom jakoś tam działa. Nieco spadła chętka na podjadanie słodyczy, no i... cóż... częściej bywam w miejscu, gdzie królowa chodzi piechotą ;)

Skąd się wzięły te kilogramy?


Myślę, że przede wszystkim rozbujał mi się apetyt w związku z karmieniem piersią. 
Wiadomo - karmienie jest dużym wysiłkiem dla organizmu, więc zapotrzebowanie na energię wzrasta. Teraz wciąż karmię, ale siłą rzeczy inaczej wygląda to u kobiety pracującej. Zwłaszcza, że dziecko już wyrośnięte, czyli je mnóstwo innych rzeczy, a mleko jest tylko dodatkiem.
Z tym walczę, wspomagając się wspomagaczami, bo na samą silną wolę nie mam co liczyć...

Do tego nie mam już czasu ani sił na codzienne intensywne ćwiczenia w takt muzyki. 
Godzina skakania widać naprawdę dużo mi dawała. Aczkolwiek teraz też nie jest chyba najgorzej. Piechotą chodzę do pracy, czyli 2 x 20 minut szybkiego marszu. Oprócz tego dziecko jest dość rozbiegane, więc i z nią muszę stosunkowo często się przemieszczać ;)
Wiem, fajnie by było pochodzić chociaż raz w tygodniu na jakieś mniej lub bardziej zorganizowane zajęcia ruchowe. W sumie miałabym dostęp do siłowni.
Tylko, cholera, jak by mi się chciało tak, jak mi się nie chce... :/
Staram się nie unikać ruchu, ale wątpię, żebym w najbliższym czasie dała radę zmusić się do rozpoczęcia jakichś bardziej zaawansowanych ćwiczeń - samodzielnie lub w formie zorganizowanej.

Kolejny winowajca, to wg mnie odejście od zasady niejedzenia po godzinie 19.00. 
Niestety, nie zawsze udaje mi się zjeść o takiej porze. Kiedyś w takim wypadku po prostu poszłabym spać na głodniaka. Teraz jednak jest Szanowny Małżonek, który jada w totalnie nieregularnych porach i robi mi smaka zapachami :/
I nie umiem się oprzeć.
Nie ukrywam, że ostatnio nawet mi się udaje. Ale to tylko dzięki "wspomagaczom" zabijającym apetyt.

MAJONEZ.
Jak głupek zastąpiłam smarowidło do chleba majonezem. Bo nie chciało mi się skrobać twardego masła. No i się upasłam.
Odstawiłam! Chociaż jedno poszło łatwo, heh...

Cel

Moim celem jest waga 58 kg. 

56 kg byłoby ideałem.

Jakbym schudła do 54 kg, to po prostu szał ciał, ale szczerze wątpię, żeby starczyło mi motywacji do schudnięcia 10 kg. Aż tak zdesperowana nie jestem.

Stan wyjściowy

Na dzień rozpoczęcia akcji odwielorybiania, czyli 12. czerwca 2012 r. -  64 kg żywej wagi. 

Nadmiar tłuszczu na brzuchu, biodrach (okropne boczki, które wkurzają mnie najbardziej). Pewnie gdzie indziej też, ale tam jest to najbardziej widoczne.

Prehistoria

Dawno, dawno temu Mama Kangurzyca, przy wzroście 164 cm, ważyła 56 kg, miała zajebistą talię i płaski brzuch. Ten brzuch był zwłaszcza moja dumą - oprócz tego, że płaski sam z siebie, to jeszcze wypracowany przy pomocy A6W.
Reszta - taka sobie, zwłaszcza nogi, ale i tak wyglądałam lepiej, niż widziałam samą siebie w lustrze ;)
Heh...
Po ciąży ważyłam 58 kg i było ok. Tak mogło zostać...
Niestety, zlekceważyłam to i owo :/

wtorek, 19 czerwca 2012

Dieta MŻ

...czyli dieta "Mniej Żryj", zwana również dietą ŻP, czyli "Żryj Pół". 
Skuteczna niewątpliwie, tylko niestety uciążliwa, jak każda inna. Zwłaszcza dla kogoś, kto po prostu lubi jeść. 
Ja lubię. Uwielbiam! I apetyt mi dopisuje, heh... 
Czyli podstawowy problem to odwrócenie uwagi od dokuczliwego uczucia głodu. 
Albo zabicie apetytu. 
Albo skuteczne zapchanie się czymś sycącym a mało kalorycznym.

Ale o tym jutro. Dziś zastosuję jedną ze skutecznych metod - iść spać. We śnie nie czuje się głodu ;) 
Swoją drogą, nigdy nie miałam potrzeby nocnego buszowania po lodówce. Na szczęście ;)

A bo tak...

Zawsze miałam kompleksy jakieś tam związane z wyglądem. Kompletnie bez sensu. Nie wiem, skąd się biorą takie durnoty w głowach normalnych, sensownie wyglądających dziewczyn. No dobra, wieszakiem nigdy nie byłam i nie będę - nie te geny. Na szczęście i dla mnie przyszła pora akceptacji samej siebie. Dorosłość jednak jest fajna, pod wieloma względami ;) Człowiek nabiera zdrowego dystansu do - nic nie znaczących w gruncie rzeczy - dupereli ;)

Ostatnio jednak naprawdę przestałam się czuć w pełni komfortowo we własnej skórze. 
W ciąży przybyło mi mnóstwo kilogramów. Nawet odnoszę wrażenie, że pod naciskiem tych kilogramów "rozkłapciały" mi się stopy - z regularnego rozmiaru 37 do 38. Dziwaczne, wiem, ale faktem jest, że większość kupionych po ciąży butów mam w rozmiarze 38, a kilku par sprzed ciąży nie jestem w stanie nosić, bo są za małe.
Jednak te ciążowe kilogramy zeszły bardzo szybko i to nie one są problemem. 
Problem wynikł, kiedy wróciłam do pracy i przestałam całodobowo karmić piersią. Apetyt pozostał, a zapotrzebowanie na kalorie znacząco spadło. Do tego w pewnym momencie klimaty w pracy stały się bardzo tuczące - a to pizza, a to ciasto jakieś.... Masakra.

No i przybyło mi się - w biodrach i dupsku :/
Nie jest to jakaś otyłość, zwłaszcza, że mieszczę się w większość ciuchów, ale "większość" to dla mnie za mało.
Chcę pozbyć się okropnych 6 kg. A właściwie 4,5 kg, bo wygląda na to, że 1,5 mam już w plecy! :)

Brakuje mi jednak motywacji, dlatego powstał ten blog - samomotywacja.