piątek, 31 maja 2013

Odbój

Ból gardła przerodził się w pełnowymiarowe przeziębienie. Katar, osłabienie ogólne...
No lipa straszna.
Na dodatek na dworze pogoda raczej jesienna... :/
Obecnie więc nie biegam.
Dobrze, że z choroby wyłażę.Wczoraj miałam chyba jakieś przesilenie, bo prawie cały dzień przespałam. Ale dziś jest o niebo lepiej.
Życzcie mi zdrowia... :]

wtorek, 28 maja 2013

Nadgorliwośc gorsza od faszyzmu

Aaaa... bo wczoraj ambitnie pobiegłam. Po paru dniach przerwy. Pogoda była do doopy, a ja wciąż na antybiotyku. Ale pobiegałam, bom ambitna. I zdrowa się poczułam. I nogi już prawie mnie nie bolały.

Skutek? Ból gardła. Cholerny ból gardła. Grrr...
Wniosek więc jak  w tytule, wzdech...

poniedziałek, 27 maja 2013

Po przerwie

Miałam kilka dni przerwy w bieganiu.
Już się tłumaczę - najpierw zapalenie ucha i ogólnie średnie samopoczucie, potem (w piątek) impreza w pracy po pracy, na której wyhasałam się tak, że jeszcze dziś mam lekkie zakwasy. Prawie 6 godzin pląsów na parkiecie to niezły wynik, co? :]
No i w weekend miałam tak okrutnie obolałe stopy i inne mięśnie nóg, że ledwo mogłam łazić. Stwierdziłam więc, że daruję sobie biegi.

Dziś wylazłam i było... źle bardzo. Raz, że wciąż odczuwam skutki piątkowych harców, a dwa, że chyba mam taką konstrukcję, że nie mogę robić przerw w bieganiu, bo potem niejako wracam do punktu wyjścia.

Na dodatek chyba po aktualizacji ostatniej Endomondo świruje - niby GPS jest włączony i wykrywa satelity, a nie zapisuje mi trasy. Albo się wiesza. Albo uruchamia z minutę. Ogólnie masakra się zrobiła.

Teraz będę wypróbowywała inny program - RunKeeper. Zobaczymy, jak on się sprawdzi.

środa, 22 maja 2013

Cyrk i wielkie auuu!

Wczoraj nie biegałam, bo byłam w cyrku z córcią :) Wróciłam zmęczona, jakbym kopała rowy, heh... ;)

Dziś też nie wiem, czy wyjdę, bo mam okrutne zapalenie ucha. Przeszkadza żyć :/ Dziś poszłam do lekarza i dostałam oczywiście antybiotyk, więc nie ukrywam, że czuje się średnio...

poniedziałek, 20 maja 2013

Muzyka dziurawi niebo ;]

Pierwszy raz dołączyłam do biegania muzykę. Sama nie wiem, czemu dopiero teraz.
Dziś biegałam ze starą empetrójką, ale teraz wgrywam muzykę na telefon. I będę miała wszystko w kupie :]

Muzyka dodaje bieganiu lekkości, porywa, och i ach :)
Tego mi brakowało :)

Tylko słuchawki by się inne przydały, bo te standardowe wylatują mi z uszu :/ Zobaczymy, może zakupimy i ten gadżet kiedyś tam ;]

P.S. Przestały mnie boleć piszczele! Hurra!

P.P.S. Jutro raczej nici z biegania, bo idę z Panną Wi do cyrku. Miał iść Pan Ka, ale praca, praca, bla bla bla... Nic to ;]

sobota, 18 maja 2013

Długo jeszcze?

Długo jeszcze będę czekać, aż bieganie wejdzie mi w krew? I nie będę się męczyć jak astmatyczny siedemdziesięciolatek? Bo obiecują mi to na różnych stronach dla początkujących biegaczy, obiecują i... jak na razie lipa.
Tzn. spoko, lubię te moje wyjścia "na bieganie" i mooooże kondycja ciut lepsza, ale - nie ukrywajmy - po ponad dwóch tygodniach mąk, spodziewałam się chyba bardziej spektakularnych efektów... :]

Nie ukrywam też, że przy bieganiu trzyma mnie obecnie... moje "gadżeciarstwo". Kupiłam buty, koszulki, spodnie, więc teraz głupio zaprzestać. Inwestycje poczynione, trzeba wytrwać, wzdech...

czwartek, 16 maja 2013

Krew i pot ;)

No ok, krew owszem, bo oddawałam dziś w ramach akcji honorowego krwiodawstwa w mojej pracy. 
Potu nie było natomiast, bo zrobiłam dziś sobie wolne od biegania. Prawie pół litra krwi mi spuszczono, więc, mimo, że całą procedurę znoszę doskonale, to obawiałam się nieco, że biegając padnę po drodze i trzeba mnie będzie zbierać gdzieś z chodnika ;]
Pewnie trochę na wyrost są te moje obawy, ale cóż...

Poza tym, zaraz po oddaniu krwi, zeżarłam prawie całą tabliczkę czekolady. Kokosowa była, a impuls był nie do opanowania. 
Może to też dlatego, że śniadanie zjadłam wyjątkowo skromne, zapominając na śmierć, że przed oddawaniem krwi powinno się wsunąć obfity posiłek. Nawet lekarzowi nałgałam w żywe oczy, że taaaak, oczywiście zjadłam obfite śniadanie.

Kupiłam także dwie koszulki do biegania na lumpach. Znaczy jedna 100% nowa, bo z metkami i w ogóle. Druga wprawdzie bez metek była, ale też wygląda idealnie. 
:)

piątek, 10 maja 2013

Ciągle pada...

... z tej przyczyny odpuściłam sobie dzisiejsze bieganie. 
Bo "pada" to mało powiedziane. Od rana u nas prawie non stop leje. Utopiłam więc dziś drugie buty, wracając z pracy. Wczoraj bowiem też lało, tyle, że nie tak uporczywie. Dzięki czemu wczorajszy trening zaliczony.
Może to i lepiej, że dziś nie pobiegłam? 
Może przestaną mnie boleć piszczele? Wyczytałam, że ze względu na ten ból powinnam zrobić kilka dni przerwy. Tyle, że przerwy mi nie służą :/ Ostatnio, jak wybiegłam po dwóch dniach, to myślałam, że ducha wyzionę. Było chyba gorzej, niż pierwszego dnia :/
Znaczy się muszę codziennie. Tylko delikatnie - więcej marszu niż biegu, dopóki się nie zregeneruję, heh...

środa, 8 maja 2013

Gadżet

Do biegania kupiłam jeszcze taki oto gadżet:

Fot. allegro.pl
Jest to taka niby-nerka vel saszetka na pas, ale raczej mała i płaska. Posiada dwie zamykane na zamek kieszenie. Zmieści się tam całkiem duży telefon, mp3, chusteczki higieniczne czy inne drobne przydasie. Ma też wyjście, przez które można przełożyć słuchawki. 
Swoją drogą wciąż nie wgrałam muzy na telefon, heh...

Saszetka jest naprawdę fajna i wygodna. Ma solidne zapięcie, które raczej nie ma szans, żeby się odpięło.
Zależało mi na znalezieniu sposobu na komfortowe bieganie z telefonem, na którym zainstalowane  mam Endomondo. Ta pierdółka jest bardzo dobrym wyborem :)

niedziela, 5 maja 2013

Przerwę zrobiłam...

Dwa dni byliśmy poza domem i zrobiłam sobie przerwę w bieganiu.
Dziś natomiast byliśmy na urodzinach mojego brata. Więc wiadomo - obiad, tort...

No i dzisiejsze bieganie... hmm... no niestety więcej było marszu niż biegu :/ Wydolność spadła na łeb, na szyję.
Dwa dni przerwy, nieco więcej zjedzonych specjałów na sumieniu (i żołądku) i o... Mam wrażenie, że zaczynam od nowa :/

czwartek, 2 maja 2013

Bieganie a okres. I inne takie ;]


No tak, umówmy się - maratonów to ja nie biegam, a mój dzienny dystans jest... no... mikry. Dla mnie jest to jednak wysiłek. I zastanawiałam się, czy w czasie okresu dać sobie spokój z bieganiem, czy nie? Zdecydowałam się nie odpuszczać.
I tu znowu muszę wygłosić pochwałę kubeczka menstruacyjnego. Bez niego miała bym dużo większe problemy z podjęciem wyzwania. Kubeczek daje swobodę i pewność Och i ach :D

Poza tym kupiłam "na lumpach" funkcyjną koszulkę Adidasa. Rozmiar niby XS, ale za 8 zł zaryzykowałam zakup i okazała się... no... wystarczająco rozciągliwa :D Znaczy spoko - wlazłam i wcale nie wygląda na za małą. Lubię takie rozmiarowe niespodzianki ;]

A w poniedziałek powinnam już mieć nowe buty. Mam nadzieję, że dzięki amortyzacji, będą mnie mniej bolały nogi. Choć trochę mniej...