środa, 20 czerwca 2012

Skąd się wzięły te kilogramy?


Myślę, że przede wszystkim rozbujał mi się apetyt w związku z karmieniem piersią. 
Wiadomo - karmienie jest dużym wysiłkiem dla organizmu, więc zapotrzebowanie na energię wzrasta. Teraz wciąż karmię, ale siłą rzeczy inaczej wygląda to u kobiety pracującej. Zwłaszcza, że dziecko już wyrośnięte, czyli je mnóstwo innych rzeczy, a mleko jest tylko dodatkiem.
Z tym walczę, wspomagając się wspomagaczami, bo na samą silną wolę nie mam co liczyć...

Do tego nie mam już czasu ani sił na codzienne intensywne ćwiczenia w takt muzyki. 
Godzina skakania widać naprawdę dużo mi dawała. Aczkolwiek teraz też nie jest chyba najgorzej. Piechotą chodzę do pracy, czyli 2 x 20 minut szybkiego marszu. Oprócz tego dziecko jest dość rozbiegane, więc i z nią muszę stosunkowo często się przemieszczać ;)
Wiem, fajnie by było pochodzić chociaż raz w tygodniu na jakieś mniej lub bardziej zorganizowane zajęcia ruchowe. W sumie miałabym dostęp do siłowni.
Tylko, cholera, jak by mi się chciało tak, jak mi się nie chce... :/
Staram się nie unikać ruchu, ale wątpię, żebym w najbliższym czasie dała radę zmusić się do rozpoczęcia jakichś bardziej zaawansowanych ćwiczeń - samodzielnie lub w formie zorganizowanej.

Kolejny winowajca, to wg mnie odejście od zasady niejedzenia po godzinie 19.00. 
Niestety, nie zawsze udaje mi się zjeść o takiej porze. Kiedyś w takim wypadku po prostu poszłabym spać na głodniaka. Teraz jednak jest Szanowny Małżonek, który jada w totalnie nieregularnych porach i robi mi smaka zapachami :/
I nie umiem się oprzeć.
Nie ukrywam, że ostatnio nawet mi się udaje. Ale to tylko dzięki "wspomagaczom" zabijającym apetyt.

MAJONEZ.
Jak głupek zastąpiłam smarowidło do chleba majonezem. Bo nie chciało mi się skrobać twardego masła. No i się upasłam.
Odstawiłam! Chociaż jedno poszło łatwo, heh...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz