Byliśmy dziś na urodzinach mojej bratanicy.
Obiad, tort, te sprawy... :]
Ale nie obżarłam się!
Obiadek spokojnie, tort i tak dziecko mi wyżarło. Najpierw darło się, że ona nie chce tortu. Ok, nikt nie zmusza. Potem dorwała się do mojej porcji, zjadła pół, a następnie zażądała własnego kawałka na osobnym talerzyku.
Zmienność decyzji gwarancją ciągłości dowodzenia.
Albo jakoś tak... :]
A wieczorem Szanowny wyprodukował michę popcornu w ramach seansu serialowego. Oparłam się jednak pokusie i nie zjadłam ani odrobinki.
I hula-hopałam przez 18 minut, o!
I mam następne 2 książki, które czekają w kolejce do hula-hopowych seansów czytelniczych. Czyli motywacja pomocnicza zapewniona na jakiś czas ;]
Na wagę wlazłam, ale wyniki nie kwalifikują się jeszcze do publikacji.
Jest lepiej, ale niestety, Święta pozostawiły po sobie ślad.
Tłusty ślad na moim tyłku, wzdech... :/
Ah... a ja wczoraj nie oparłam się i popcorn własnie zjadłam i to wieczorem też :/
OdpowiedzUsuń