Bolą mnie ręce od odśnieżania. Tudzież od latania potem po ogródku z łopatą w ramach zabawy z dzieckiem - "Mamo, usyp mi tu wieeeelką górkę. Taki pałac, dobrze?" Drugi dzień już tak latam.
Bolą mnie też nogi od codziennego brnięcia przez śniegi i zaspy.
Do pracy.
Z pracy.
I potem jeszcze galopki po ogrodzie. Z łopatą lub bez...
Nie, nie narzekam! Obecne wydanie zimy mnie zachwyca. Jest biało, mroźno, och i ach :) Szkoda tylko, że najpiękniejsze godziny dnia muszę siedzieć w biurze. No ale cóż... ;]
Do tego dziś chyba jakoś źle kliknęłam w odmierzacz czasu w telefonie.
Kręcę tym hula-hopem i kręcę, wciągnęłam kolejny rozdział książki, i kolejny, i wciąż nie słychać pikania głoszącego koniec. Jak już nogi mnie zaczęły pobolewać, zerknęłam na komórę.
Tia... czasoodmierzacz ustawiony, owszem... Tylko wciąż na starcie, heh...
No i dziś - zamiast 17 minut (przedłużyłam czas o 2 minuty, hehe...) - zakręciłam się ponad 25.
Tak, czuję to zakręcenie w wielu miejscach ciała... :]
Super ;)
OdpowiedzUsuńPięknie:)
OdpowiedzUsuńQrcze krecisz hula hopem i czytasz? Ja to minuty nie potrafię wykręcić, a staram sie jak mogę :P
OdpowiedzUsuń