Fakt, z ćwiczeniami jest różnie.
Ale jem znacząco mniej.
I co? I dupa blada. Waga, zamiast spadać, rośnie.
Noszsz kurde!
Wobec czego jestem zdesperowana. Spróbuję rzeczy ostatecznej. Czegoś, czego szczerze nie cierpiałam przez całą swoją karierę szkolną. I dorosłość kojarzy mi się m.in. z wielką ulgą, że już nikt nigdy nie zmusi mnie do tego.
Do biegania...
Ale jestem w desperacji, jak już wspomniałam.
Spróbuję.
Nikt mnie nie zmusza. Żadnych nacisków zewnętrznych, żadnych ocen.
Tylko wizja śmiertelnej zadyszki po trzech minutach.
Zaczęłabym od dziś, ale myśl powstała w trakcie wieczornej kąpieli. Po nocy biegać nie będę.
Trzymajta kciuki, żebym wytrwała do jutra w swym postanowieniu.
Trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńSama też mam zamiar zacząć biegać.